
Spółdzielczość mieszkaniowa nie od dziś boryka się z nieuzasadnionymi i nie popartymi faktami atakami. Co jakiś czas dowiadujemy się z mediów o kolejnych próbach przejęcia spółdzielczych majątków. Są to ataki bazujące na populistycznych hasłach i kłamstwach. Nieuczciwość i pomówienia formułowane przez tępicieli spółdzielczości oraz próby rewolucyjnych, nieprzemyślanych zmian w prawie spółdzielczym, doprowadzają do ruiny pracę środowiska spółdzielczego. Poniżej publikujemy artykuł dra Jerzego Jankowskiego, który opisał jak bezpodstawne oskarżenia zniszczyły życie niewinnemu człowiekowi.
Przypominamy również list otwarty Ruchu Społecznego Obrony Mieszkańców z Wrocławia, który publikowaliśmy już wcześniej na prośbę Prezesa Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP.
Dr Jerzy Jankowski
Oskarżony będzie oskarżał
Zakończyła się, trwająca blisko 17 lat sprawa Zenona Procyka, byłego prezesa Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze” w Olsztynie. Temida, która „jest ślepa” wydała wyrok uniewinniający i oczyszczający głównego oskarżonego. Można przy tej okazji pytać i wiele rzeczy, m.in. faktyczną rolę senator Staroń i faktyczne motywy jej działania w sprawach spółdzielczości.
Próby likwidacji spółdzielczości i jej kompromitowania trwają w Polsce od ćwierćwiecza. Prawdziwa ofensywa nastąpiła jednak kilkanaście lat temu kiedy okazało się, że temat spółdzielczości i walka z rzekomymi jej patologiami, to doskonały materiał na różne kampanie polityczne i wyborcze. Tropiciele zła w spółdzielczości szczególnie upodobali sobie spółdzielnie mieszkaniowe, co da się dość łatwo wytłumaczyć. W całej Polsce w spółdzielczych budynkach zamieszkuje ok. 10 mln ludzi. Rzucanie kłamstw o powszechnym złodziejstwie, przekupstwie i łamaniu praw tych ludzi przez niegodziwym prezesów – malwersantów zawsze może skutkować zbudowaniem dość licznego elektoratu. Trzeba przyznać, że są politycy, którzy posługując się przykładem jednej czy dwóch spółdzielni zrobili polityczne kariery. Tak się stało w przypadku nikomu wcześniej nieznanej Lidii Staroń. Dzięki fali kłamstw i pomówień zdobyła mandat poselski, a w obecnej kadencji sprawuje urząd senatora. Swoją drogą ciekawe jak czuje się reprezentantka Narodu, kiedy Sąd Najwyższy orzeka, iż poprzednie 16 lat jej działań w sprawie spółdzielni to jedynie oszczerstwa, które doprowadziły do tragedii kilkudziesięciu osób.
„Szczęście ludzką krzywdą szyte”
Te słowa polskiego noblisty Henryka Sienkiewicza z „Trylogii” jakże pasują do działalności senator Staroń. Dziś tak możemy tak mówić, znając wyrok Sądu Najwyższego w bodaj najtragiczniejszej ze spraw, będących dziełem wspomnianej parlamentarzystki. Od kilkunastu lat jest „na salonach” politycznych, bardzo chętnie zaprasza przez stacje telewizyjne, radiowe oraz prasę. Koncepcja okazała się słuszna, zamiast zajmować się trudnymi sprawami wymagającymi rzetelnej wiedzy merytorycznej, skupiła uwagę na niedoli „uciskanych” spółdzielców. Demagogiczne hasła zawsze łatwo sprzedać społeczeństwu, które z natury jest wrażliwe na krzywdę swoją czy innych. Do tego wystarczy dorzucić tezę o postkomunistycznej pajęczynie i betonie a sukces zapewniony. Senator, niegdyś posłanka Staroń niewątpliwie taki sukces odniosła. Jest w stanie sprzedać mediom każdą swoją tezę o zepsutych nadmiarem władzy prezesach, zarządach i radach nadzorczych a nawet o konieczności likwidacji spółdzielczości. Twierdzi, że każdy jednostkowy przypadek nadużyć dyskwalifikuje kilka tysięcy spółdzielczych wspólnot w kraju. I nie ważne jest zadowolenie setek tysięcy spółdzielców, bo jest to zjawisko od strony marketingowej zupełnie nieprzydatne. Celem jest „wyłowienie” przypadku patologicznego a następnie prowadzenie ostrej kampanii w mediach. Nieważne przy tym, czy ktoś zostanie zniesławiony, pomówiony, czy brutalnie skrzywdzony.
Tak właśnie stało się w przypadku prezesa Procyka, jego rodziny i grupy pracowników Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”. Pisaliśmy już o tym problemie, kiedy w 2016 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku oczyścił prezes Procyka ze wszystkich stawianych mu zarzutów. Kilkanaście lat temu niesłuszne oskarżenie go i zarzucanie mu ciężkich nadużyć i przestępstw w Spółdzielni otworzyło Lidii Staroń drogę do Sejmu RP. Kariera rozwijała się szybko wręcz błyskotliwie dzięki podgrzewaniu emocji w społeczeństwie, wywoływanie odruchów żalu, współczucia i poczucia solidarności z pokrzywdzonymi. Bezpodstawne przetrzymywanie niewinnego człowieka w areszcie, utrata zdrowia, zastraszanie jego rodziny przez CBŚ, śmierć czterech niewinnych osób itd. to fakty, którymi parlamentarzystka zupełnie się nie przejmuje. Jak się wydaje, nic jest w stanie zmienić jej postawy do chwili obecnej.
„Żadna władza nie może stać ponad prawem”
Ta prawnicza maksyma starożytnych Rzymian nie ma chyba zastosowania w przypadku osoby senator Staroń. Zarówno w tym, jak i w innych przypadkach próbuje stawać ponad prawem. Oskarżenia formułuje bardzo szybko, bez koniecznych dowodów. I nie ważna jest kolejna zasada prawna mówiąca o domniemaniu niewinności. W taki właśnie sposób w 2005 r. doprowadziła do niesłusznego aresztowania Procyka, rzucając lawinę pomówień i kłamliwych oskarżeń. Dzięki podjętej „walce” ze spółdzielczą patologią i układem zdobyła 12 tys. głosów w wyborach parlamentarnych i weszła do Sejmu. Kiedy Procyk stracił pracę i siedział za kratami, posłanka współpracowała zapamiętale ze Stowarzyszeniem Obrony Spółdzielczości. W licznych wywiadach dla mediów bardzo chętnie opowiadali o najróżniejszych przestępstwach prezesa i jego popleczników. Oczywiście członkowie Stowarzyszenia zawsze zachowywali anonimowość bojąc się… właściwie nie wiadomo kogo lub czego. Prezes Procyk miał ich zdaniem brać łapówki w różnej postaci, m.in. od firm startujących w przetargach lub od osób starających się o mieszkania. Zdaniem Stowarzyszenia i posłanki potwierdzali to także pracownicy Spółdzielni, którzy także zachowywali anonimowość.
(Nie) należy wysłuchiwać drugiej strony
Nikt nie słuchał żadnych wyjaśnień oskarżonego byłego prezesa. Opinia społeczna bowiem znała już wyrok i była przekonana o całkowitej jego winie. Jak bowiem można słuchać a tym bardziej wierzyć komuś, kto siedzi w więzieniu. Sam ten fakt działał na jego niekorzyść i z góry skazywał na niepowodzenie w tym sporze. Już na samym początku bardzo wiele wskazywało na bezpodstawność oskarżeń formułowanych przez posłankę Staroń. Organy ścigania przebadały od 2000 r. blisko 200 wątków związanych ze sprawą z czego 161 nie znalazło potwierdzenia w faktach, a w latach 2000 – 2005 umorzono 114 śledztw. Nieważne także było to, że dochodzenia prokuratorskie nie potwierdzały winy prezesa Procyka. Pierwszy proces przed Sądem w Ostródzie zakończył się w 2010 r. uniewinnieniem od 18 z 20 zarzutów. Sąd Okręgowy w Elblągu uniewinnił także z tych dwóch ostatnich. Jednak dla parlamentarzystki z Olsztyna nie miało to żadnego znaczenia. Ostateczny wyrok uniewinniający z lipca 2016 r. miał kończyć sprawę. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości złożył kasację do Sądu Najwyższego, który w kwietniu tego roku kasację odrzucił, oczyszczając ostatecznie byłego prezesa ze wszystkich zarzutów.
Zenon Procyk jest człowiekiem wolny i oczyszczonym z wszelkich zarzutów. To oczywiście nie wróci jemu zdrowia, spokoju całej rodziny, życia czterem ofiarom całej nagonki urządzonej przez obrońców spółdzielczości, zdrowia kilkunastu osobom, ani nie zrekompensuje utraty pracy i dobrego imienia. Senator Staroń, zatwardziała w swoich irracjonalnych postawach twierdzi niezmiennie, że Procyk jest przestępcą, nie uznaje wyroków sądów i nie ma zamiaru przepraszać Zenona Procyka. Cóż, starożytni mawiali, że każdy człowiek może się mylić, jednak tylko głupiec tkwi w błędzie.
Teraz natomiast czekamy na odpowiedź Zenona Procyka. Jak sam zapowiedział wytoczy sprawy z powództwa cywilnego oraz sprawy karne, domagając się zadośćuczynienia, jak również ukarania winnych jego niesłusznego oskarżenia i zniesławienia.
List otwarty autorstwa Ruchu Społecznego Obrony Mieszkańców:
(kliknij na obrazek by powiększyć)
Bez odpowiedzi do “Nieprzyjaciele spółdzielczości ponieśli porażkę w sądzie”