Zapewne każdy z nas miał kiedyś do czynienia z uciążliwym sąsiadem. A cóż to za sąsiad? Na przykład taki, który za głośno słucha muzyki, trzaska drzwiami, zimą otwiera okna na klatce schodowej, co tydzień urządza przyjęcia, pali na balkonie, wystawia śmieci przed drzwi, robi wieczne remonty, notorycznie tkwi przy wizjerze bacznie obserwując wszystkich naszych gości, rozrzuca ulotki wyciągnięte ze skrzynki po całej klatce, blokuje windę, rzuca jedzenie dla kotów pod śmietnik, jego żona biega po mieszkaniu na obcasach a dzieci hałasują tak głośno, że pękają nam bębenki. Nie pomagają nasze prośby, błagania a nawet skargi i groźby. Sąsiad jak był uciążliwy – tak jest.
Brzmi znajomo? Niestety. Co jeszcze możemy zrobić? Najczęściej w poczuciu desperacji zaczynamy się sąsiadowi odgrywać. Wkrótce stajemy się dokładnie takim samym uciążliwcem, tyle tylko, że dla innych, niczemu nie winnych sąsiadów, którzy stają się ofiarami naszego konfliktu.
W emocjach gubimy sens swoich działań i zamiast polubownie dojść do rozwiązania tej sytuacji, z obydwu stron rośnie wzajemna niechęć. I szansa na porozumienie maleje.
Mieszkamy w blokach i chcąc nie chcąc powoduje to konieczność dostosowania swojego pragnienia wolności do możliwości zaakceptowania go przez naszych sąsiadów. Na nic zdadzą się regulaminy porządku domowego, wszelkie zakazy, nakazy i groźby jeśli nie będzie w nas woli porozumienia. Każdy chciałby czuć się w swoim domu swobodnie i komfortowo. Jednak to co dla jednego jest komfort, to dla drugiego może być uciążliwość. Na przykład głośna muzyka lub otwarte zimą okna na klatce schodowej.
Starajmy się funkcjonować w taki sposób, aby nasze działania nie sprawiały przykrości innym. Jeśli sąsiad poprosi nas aby czegoś nie robić, porozmawiajmy z nim o tym. Grzecznie zapytajmy, co sąsiadowi przeszkadza. Może się okazać, że wystarczy jeśli nieco zmienimy swoje nawyki.
A przecież najważniejsze są relacje. Często mieszkamy obok siebie przez wiele lat. Czyż nie warto postarać się o dobre układy sąsiedzkie? Być może wcale nie chodzi o to, że w ogóle coś robimy. Najczęściej chodzi o to w jaki sposób to robimy. O której godzinie, w jakie dni, przez ile czasu. Popatrzmy na sytuację z drugiej strony i zastanówmy się przez chwilę, co moglibyśmy zrobić inaczej? Co by nas denerwowało, gdybyśmy byli na miejscu sąsiada? A może sąsiad nie jest taką marudą jak nam się wydaje ale zwyczajnie po godzinie słuchania naszego repertuaru jest zmęczony? Może jest w stanie znieść dwie głośne piosenki ale osiem to już dla niego za dużo?
Dokładnie tak samo działa mechanizm w drugą stronę. Jeśli przeszkadza nam sąsiedzka aktywność, powiedzmy o tym. Zamiast złościć się i przestać odpowiadać „dzień dobry”, po prostu powiedzmy jak się czujemy, kiedy nasz spokój jest zakłócany.
Co konkretnie nam szkodzi? Dlaczego nas to tak denerwuje? Co musiałoby się zmienić, abyśmy byli zadowoleni? Rozmawiajmy, wzajemnie szukajmy rozwiązań. Przecież sąsiad jest trochę jak nasz domownik. Chociaż siedzi w pokoju za ścianą, to jednak mieszka w tym samym domu.
Pozostaje odpowiedź na pytanie: to co wolno robić a czego nie? Na poziomie formalnym mamy oczywiście regulaminy i kodeksy. A na poziomie sąsiedzkich relacji? Od pewnego czasu poniższe wskazówki znajdują się w klatkach schodowych naszych nieruchomości. Proponujemy przestrzegania zbioru kilku dobrych praktyk, który pomoże nam kształtować i podtrzymywać pozytywne relacje z sąsiadami (kliknij na obrazek aby powiększyć).
Bez odpowiedzi do “Jak dobrze żyć z sąsiadem”